PUCHAR UEFA 1985/1986
Reprezentantem Polski w Pucharze UEFA w sezonie 1985/86 była Legia Warszawa. W drużynie wicemistrza Polski poprzednich rozgrywek przed kolejnym sezonem doszło do kilku zmian. Dotychczasowego trenera Jerzego Kopę zastąpił jego asystent Jerzy Engel. Także w drużynie nastąpiło kilka zmian. Służbę wojskową rozpoczął Jarosław Araszkiewicz, ze stołecznej Gwardii doszedł rozgrywający Krzysztof Iwanicki. Jednak największym echem odbił się transfer z Widzewa do Legii Dariusza Dziekanowskiego. Pierwszym rywalem Legii w europejskich rozgrywkach był Viking Stavanger. Na Łazienkowskiej wojskowi dosyć długo rozbijali norweski mur. Jako pierwszemu, jeszcze przed przerwą udało się to Dziekanowskiemu. W drugiej połowie wynik meczu ustalili Tomasz Arceusz i Kazimierz Buda. Rewanż w Stavanger wydawał się być formalnością, jednak to miejscowi jako pierwsi zdobyli gola. Zdobyta bramka dodała im animuszu, ale 15 minut przed końcem spotkania Dziekanowski zdobył wyrównującego gola. Wynik ten do następnej rundy kwalifikował Legię. Tam rywalem był węgierski Videoton Szekesfehervar. Młodym kibicom nazwa tego klubu kojarzy się pewnie z transferem Nemanji Nikolicia do Legii, ale wtedy była to drużyna, która w sezonie 1984/85 w doszła do finału Pucharu UEFA. W dwumeczu lepszy był madrycki Real, ale po drodze Madziarzy odprawili z kwitkiem takie firmy, jak: Paris Saint-Germain czy Manchester United. Mimo respektu trener Engel zapowiadał ofensywny styl gry. Legia zagrała bardzo uważnie w defensywie i, jak się okazało, skutecznie w ataku. Na 11 minut przed końcem meczu Araszkiewicz zmienił Budę i dziesięć minut później, po szybkim rajdzie rozstrzygnął wynik spotkania. W warszawskim rewanżu Legia świadoma szansy awansu zagrała bardzo nerwowo, a gdy pod koniec pierwszej połowy Węgrzy zdobyli prowadzenie rywalizacja zaczynała się od początku. Na szczęście po zmianie stron drużyną dominującą stała się Legia i 15 minut przed końcem spotkania Dziekanowski wyrównał stan meczu i dał drużynie awans do 1/8 finału. Losowanie przydzieliło warszawiakom Inter Mediolan, drużynę z czterema aktualnymi mistrzami świata, niemieckim asem Karlem-Heinzem Rummenigge oraz świetnym irlandzkim pomocnikiem Liamem Bradym. Mimo roli faworyta Włosi z respektem przystępowali do pierwszego spotkania. Trener Interu miał zapewne w pamięci rozegrany kilka dni wcześniej mecz reprezentacji Polski i Włoch na Stadionie Śląskim, w którym jedynego, za to zwycięskiego gola zdobył Dziekanowski. Obawy były słuszne. Na San Siro Włochom trudno było sforsować obronę Legii, jedyne zagrożenia stwarzali tylko po stałych fragmentach gry. Natomiast legioniści groźnie kontrowali. Dariusz Wdowczyk i Kazimierz Buda strzałami z daleka niepokoili Waltera Zengę, a Zbigniew Kaczmarek minimalnie przestrzelił po akcji w polu karnym. Swoje sytuacje mieli też Dariusz Kubicki, Araszkiewicz i ponownie Kaczmarek. Remis 0:0 to niby niezły rezultat z tak uznaną drużyną, ale w ekipie Legii dominował niedosyt. Sprawę awansu musiał rozstrzygnąć warszawski rewanż. Jako pierwsi dominowali legioniści, jednak w miarę upływu czasu mediolańczycy przejmowali inicjatywę. Dodatkową komplikacją stała się kontuzja stopera Andrzeja Sikorskiego, który musiał opuścić boisko. Poza tym Włosi odrobili lekcje z pierwszego meczu i bardzo skutecznie wyłączyli z gry Dziekanowskiego. W regulaminowych 90. minutach gry nie padł żaden gol. Sędzia zarządził dogrywkę. W 4. minucie bohaterem mógł stać się Dariusz Wdowczyk, którego potężnie uderzył, ale piłka trafiła w spojenie słupka z poprzeczką. Chwilę później na boisku pojawił się Pietro Fanna, rzekomo niezdolny do gry i to on rozstrzygnął losy awansu zdobywając jedynego gola meczu. Legii zostało 11 minut na zdobycie dwóch bramek dających jej awans. Nie udało się. Mimo to, warszawscy kibice długotrwałą owacją pożegnali swoich pupili. Rok później los znów miał skojarzyć ze sobą obie drużyny...
Drużyna Legii przed meczem z Bałtykiem Gdynia rozegranym 17 VIII 1985 roku w Warszawie.
Stoją od lewej: Krzysztof Gawara, Dariusz Kubicki, Ryszard Milewski, Witold Sikorski, Jarosław Araszkiewicz, Jacek Kazimierski. Klęczą: Andrzej Buncol, Dariusz Dziekanowski, Dariusz Wdowczyk, Jan Karaś oraz Zbigniew Kaczmarek.
Linki do materiałów wideo:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz