środa, 31 sierpnia 2016

PUCHAR POLSKIEGO TOWARZYSTWA EUGENICZNEGO 1926

PUCHAR POLSKIEGO TOWARZYSTWA EUGENICZNEGO 1926


Puchar Polskiego Towarzystwa Eugenicznego rozegrano w dniach 31 października - 2 listopada na warszawskich Dynasach. Oprócz Legii startowały drużyny: Polonii Warszawa, Warszawianki, Varsovii, Huraganu Wołomin, Mazovii, Sarmaty, Głuchoniemych, Ruchu Warszawa, Lechii Warszawa, Lechii Grodzisk, Orkanu Sochaczew, Samsonu, Glorii, Korony, Prażanki, Sokoląt oraz Barkochby. Był to turniej drużyn sześcioosobowych, a mecze trwały po 15 minut. W pierwszym spotkaniu turniejowym Legia pokonała Prażankę 2:1. Niestety, trudno dziś ustalić zdobywców bramek. W ćwierćfinale wygrała z Varsovią 3:0, po golach najlepszego zawodnika spotkania - Stanisława Mielecha. W półfinale rywalem była Warszawianka, uznawana za faworyta turnieju. I, jak przewidywano, w spotkaniu przewagę mieli piłkarze Warszawianki lecz nie potrafili tego przypieczętować golem. W ostatniej minucie meczu nie wykorzystali rzutu karnego. Konieczna była 7-minutowa dogrywka (nazywana wówczas 7-minutówką). Awans do finału zapewnił Legii Eugeniusz Sobolta, który skutecznie wykonał rzut karny, podyktowany za faul Redlicha na Józefie Ciszewskim. O ile w rozgrywkach o mistrzostwo Warszawy Legja zazwyczaj szczęściem poszczycić się nie mogła, o tyle w rozegranym wczoraj na Dynasach pucharze P.T.E., miała go aż po uszy – pisano po meczu z Warszawianką w Expressie Sportowym. Po porażce z Legią obrażeni piłkarze Warszawianki nie wyszli już na boisko i trzecie miejsce przypadło drużynie Huraganu Wołomin. W finale Legia zmierzyła się z Polonią. Rywale dwukrotnie mogli wyjść na prowadzenie lecz nie udało im się pokonać Pawła Akimowa. Za pierwszym razem bramkarz Legii obronił brawurowym wybiegiem, a za drugim - strzał poszedł na aut - relacjonował Przegląd Sportowy. Do przerwy nie było rozstrzygnięcia. W drugiej połowie padł pierwszy gol. Punkt decydujący o zwycięstwie padł dla nich, przede wszystkim z winy wprost skandalicznego boiska, podobnego raczej do zoranego pola, niż do terenu gry w piłkę nożną. Oto Olewski, schwyciwszy piłkę, chciał ją odbić o ziemię. Tymczasem piłka trafiła na miękki grunt i po prostu w nim ugrzęzła; przytomny strzał Łańki dokonał reszty - pisał Przegląd Sportowy. Polonia przeważała, ale marnowała wiele sytuacji. Legia grała mądrzej, mniej dryblowała, dokładniej podawała. Zmęczyła tym rywali i Łańko strzelił drugą, rozstrzygającą losy meczu bramkę. W finale Legia grała w składzie: Paweł Akimow, Franciszek Wójcik (po przerwie zastąpiony przez Eugeniusza Soboltę), Stefan Śliwa, Józef Ciszewski - Marian Łańko - Karol Krawuś. Zwycięzcy pokazali grę przystosowaną do zupełnie specjalnych warunków (bez spalonego) i co jeszcze ważniejsze - aż do finału potrafili zamaskować zupełnie świeżych trzech graczy: Wójcika, Łańkę i Krawusia - pisał Przegląd Sportowy. Po końcowym gwizdku, szczęśliwa publiczność znosiła rekach bohaterów meczu - Akimowa, Łańkę, Ciszewskiego, Soboltę i Mielecha. Po krótkim przemówieniu prezes Towarzystwa Eugenicznego pan Leon Wernic wręczył kapitanowi Legii srebrny puchar, po czym udekorował pamiątkowymi żetonami wszystkich piłkarzy zwycięskiej drużyny. Legja wygrała zasłużenie. Przyznawali to nawet zwolennicy Polonji. Nastrój podniosło gentelmeńskie postąpienie Polonji, która na cześć swych zwycięzców wzniosła podczas rozdawania nagród sportowy okrzyk – pisał Kurjer Sportowy. Triumfując w turnieju o Puchar Towarzystwa Eugenicznego, piłkarze „wojskowych” zdobyli pierwsze historyczne trofeum dla WKS Legii Warszawa.


Na zdjęciu od lewej, stoją: Stanisław Wójcik, Karol Szejnert, nn (zasłonięty), Stefan Śliwa, Antoni Amirowicz, Kazimierz Kwiatkowski, Tadeusz Plutyński (z pucharem), Eugeniusz Sobolta, Jerzy Misiński, Marian Łańko, Maksymilian Babirecki, Paweł Akimow, nn (zasłonięty), Józef Żmuda, Czesław Krassowski, chor. Jan Durkholtz.
Siedzą: Alfred Nowakowski, Karol Krawuś, Mieczysław Zajączkowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz